Kronika Prowincji

Kronika Prowincji 31 maja 2003 wyświetleń: 1318

Diariusz australijski Księdza Wikariusza

Wikariusz Generalny ks. Zbigniew Rakiej przesyła jako aneks do kroniki swojej wizyty w Australii własnoręcznie upisany

 

Diariusz australijski 2003 rok
 
25 kwietnia, sobota - wylądowałem na lotnisku w Sydney wraz z Ks. Prucnalem, który przyleciał na zastępstwo na Tasmanię. Lecieliśmy z przystankiem w Kuala Lumpur (Malezja). Lot był wygodny, bowiem było troszkę wolnych miejsc w tyle samolotu i spokojnie to wykorzystaliśmy leżąc sobie wygodnie. Na lotnisku powitał nas Ks. Krzysztof Chwałek i zabrał do swojej plebani w Marayong. Jechaliśmy z lotniska niemal pustymi ulicami miasta (sobotni ranek). Otaczająca przyroda, widoki ulic Sydney robiły na mnie sympatyczne wrażenie. Po przyjeździe do domu i małej toalecie, udaliśmy się na śniadanie do stołówki sióstr. O godz. 11 poszliśmy do Domu Starców, gdzie odprawiłem dla pensjonariuszy Mszę św. z homilią. Po południu jedziemy z Ks. Chwałkiem do centrum miasta. Zwiedziliśmy Darling Harbour słynną Opera House. Sydney nocą zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Zakończyliśmy pobyt w centrum kolacją na „ kręconej wieży ”.
 
26 kwietnia, niedziela - od rana siąpił deszczyk-trudno. Niedziela Bożego Miłosierdzia. Uroczysta Msza św. o godz. 12.oo – Dziękczynna z okazji 25 lecia powołania do istnienia Prowincji p.w. Św. Rodziny w Australii. W drodze do ołtarza dokonałem poświęcenia pięknych nowych drzwi wejściowych do Sanktuarium. Rzeczywiście drzwi są bardzo ładne. Wykonane nowocześnie nie nagannie. Są ogromne, bo właściwie stanowią szczytową ścianę kościoła. Na Mszy św. jest kilkunastu księży w koncelebrze. Jest spora ilość wiernych-Polaków z okolicy Sydney. Po Mszy św. spotykamy się na akademii i obiedzie w sali Jana Pawła II. Spora ilość osób -- uczestniczy w tej części uroczystości. Podczas spotkania wygłaszam podziękowanie za szacunek i życzliwość z jaką spotykają się tu od 44 lat chrystusowcy. Spotkanie kończy się pod wieczór. O godz. 18,oo głoszę jeszcze kazanie na ostatniej w tym dniu Mszy św. Wieczorem braterskie spotkanie na plebani z Ks. Przybylakiem-prowincjałem i z ks. Chwałkiem-ekonomem. Rozmawiamy o dość skomplikowanej sytuacji pracy w tym ośrodku związanej z kościołem i terenem, który jest własnością Sióstr.
 
27 kwietnia, poniedziałek - po Mszy św. porannej i śniadaniu wyruszamy na zwiedzanie miasta. Objazd kolejką „Monorail” samego centrum, spacery po centrum-Darling Harbour zajmuje nam do południa. Po sympatycznym obiedzie wypływamy promem do Manly – piękna dzielnica miasta. Mase ludzi pływa tu na desce mimo dość umiarkowanego ciepła. Z pięknej wyprawy wieczorem wracamy do domu.
 
28 kwietnia, wtorek - wyjazd do nowego naszego domu dla duszpasterzy tego miasta – na dzielnicę Miller. Wita nas superior nowego domu ks. A. Dudek oraz rezydenci ks. D. Sobala i ks. Fr. Feruga. Wnet dojeżdża ks. B. Bednarz i ks. T. Świątkowski. Jest jeszcze ks. Prucnal i zjawia się ks. Józef Kołodziej. Ostatni przyjeżdża też ks. M. Kołodziej. Jest nas dokładnie 12. Spotkanie nasze rozpoczyna się Mszą św. w nowej kaplicy domu. Podczas Mszy św. głoszę homilię w której ukazuję ogromne dobro które możemy świadczyć dla Kościoła i Polaków na przestrzeni tych lat pracy na terenie Australii i Nowej Zelandii oraz dobra , którego My jako Wspólnota doświadczamy od tu żyjących Polaków. Po Mszy św. wręczam pobłogosławione nowe „Modlitwy Towarzystwa” i dokonuje poświęcenia nowego domu zakonnego na dzielnicy Miller, który odtąd będzie miejscem zamieszkiwania duszpasterzy z terenu Sydney i rezydentów. Jest to całkiem zgrabny dom w kształcie czworoboku z wirydarzem w środku. Czynni duszpasterze maja tam po dwa pokoje z łazienką, rezydenci po pokoju z łazienką. Jest jeszcze 3 pokoje gościnne. Jest ładny pokój rekreacyjny i ładna kaplica. Wszystkiego wystarczająco dużo. Po poświęceniu ks. Superior wydaje uroczysty obiad w nowym refektarzu. Bardzo elegancko wystrojony refektarz i kuchnia stwarzają niesamowicie miłą atmosferę. Wszystkim obiad smakował bardzo, był wyśmienity. Sam Superior krajał zarówno młodego baranka jak i prosiaczka. Do wieczora czas spędziliśmy na wspomnieniach i rozmowach. Po południu odbyłem rozmowę z Ks. M. Kołodziejem na temat jego obecnej sytuacji. Wieczorem w drodze do Marayong odwiedzamy jeszcze stary dom w Bankstown. No teraz po obejrzeniu nowego domu to ciśnie się na usta pytanie- jak Współbracia dotąd tu w tym domu wytrzymali i jak się pomieścili?. Nowy dom to przeskok do nowej epoki!
 
30 kwiecień, środa - poranna Msza św. w sanktuarium, śniadanie u Sióstr i przygotowanie do podróży. Samochodem ks. Prowincjała z Nim za kierownicą – wyjeżdżamy jeszcze na chwilę do miasta. Spotykamy się chwile z S. Urszulą, Misjonarka Chrystusa Króla, która odbywa studia w Sydney a przynależy do wspólnoty w Brisbane. Lecimy samochodem spokojnie. Nie ma na drodze wielkiego ruchu. Po drodze widoki wspaniałe. Miliony pasących się owiec, wołów. Oddalone od siebie domki farmerów. Wspaniałe widoki. Po kilku godzinach wjeżdżamy do stolicy Australii Canberry. To właściwie nie miasto a raj. Cudowne aleje drzew, wspaniałe parki, pochowane pośród nich domki – niesamowity widok. Co za wspaniale zaplanowane miasto? Jedno z piękniejszych, jakie widziałem. Niska zabudowa,,wspaniała naturalna lokalizacja – wręcz bajka. Dojeżdżamy do Domu Prowincji. Z pierwszego widoku - bardzo elegancka bryła. Bardzo sprytnie urządzona kaplica mogąca służyć również jako sala. Dobrze wyposażone zaplecze kuchenne. Całkiem sympatyczne pokoje dla stałych mieszkańców- dwa pokoje z łazienką. Dla rezydentów 4 ewentualne fleciki. Kilka pokoi dla gości, dla pielgrzymów. Wszystko spokojnie, ale skutecznie wyposażone w to, co najbardziej potrzebne. Ks. Superior Zenon Broniarczyk czuwa nad całością. Przyjmuje nas z wielka radością.
 
01 maj – czwartek - poranna Msza św. z ks. Prowincjałem, ks. Broniarczykiemj i z ks. R. Rucińskim. Po śniadaniu ruszamy z ks. Prowincjałem na zwiedzanie wspaniałego miasta. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Tak cudownych parków, alei, dróg nie widziałem. Perfekcja. Zwiedzamy budynek Parlamentu. Teren ambasad, które mają swoje siedziby obok parlamentu. Niesamowite budowle, piękna otaczająca przyroda. To miasto robi naprawdę na mnie ogromne wrażenie. Po południu Ks. Prowincjał pokazuje mi część dzielnicy, która spaliła się ostatniego lata kiedy był niesamowity pożar buszu, który dotarł do miasta. Ciekawe jest to, że na pozór spalone drzewa eukaliptusowe odżywają na nowo – fenomen. Pogodny wieczór u Ks. Superiora Broniarczyka.
 
02 maj, piątek - wczesnym rankiem odlatujemy do Adelaide. Na lotniksu odbiera nas sam proboszcz ośrodka ks. Budziłowicz. W domu czeka na nas jeszcze Ks. Maksymilian Szura. Jeszcze tego samego dnia jesteśmy na kolacji u jednej z rodzin.
 
03 maja , sobota - ranna Msza św. u Sióstr Zamartwychwstanek, potem wyruszamy z Ks.Prowincjałem i ks. Budziłowiczem do miejsca szczególnego do Polish Hill River. To odległośc ok. 100 km. Więc jesteśmy tam po 1,5 godzinie. Wchodzimy do kościółka pamiętającego o. Rogalskiego jezuitę, który przybył tu do tej małej osady Polaków, którzy swoją historię zaczeli pisać w 1836 roku. Niesamowite wrażenie – stanąć pod drzewem, pod którym o. Leon Rogalski odmawiał brewiarz i palił fajkę. Odwiedzamy też kościół w Seven Hill w którym znajduje się obraz św. Stanisława z Polish Hill River. Odwiedzamy też winiarnię prowadzoną tu przez jezuitów. Wracamy wieczorem do domu. Po drodze kolacja w Polaków.
 
 
04 maj , niedziela. Jak przystało na Polaków, dziś obchody związane z 3 maja. O godz. 10,30 msza św. na Unley- główna Msza św. Jest ze mną Ks. Prowincjał i ks. Maksymilian Szura. Wygłaszam patriotyczne kazanie. Po mszy św. delegacja miejscowych Polaków wygłasza słowa podziękowania na moje ręce dla całego Zgromadzenia za lata pracy naszych współbraci w tej wspólnocie. Po mszy św. mała kawa i zaraz wyjazd do drugiego ośrodka Salisbury. Również tu uroczysta msza św. i mała kawa po niej. Wracamy na chwilę do domu. Po południu jedziemy na akademię patriotyczną do Domu Polskiego im. Mikołaja Kopernika. Bardzo pracowity ale ogromnie miły dzień. Wieczorem dojeżdża do nas ks. P. Karasiuk, utrudzony 500 km. drogi dziś przebytej, ale z radością przybywający na spotkanie ze wspólnotą.
 
05 maj , poniedziałek - wyruszamy z Ks. Prowincjałem i ks. Budziłowiczem na małą wycieczkę  jedziemy do Victor Harbour. Niesamowite widoki, wspaniałe plaże. Bardzo miły, relaksowy dzień. Tutejsze plaże, położone nad nimi osiedla, domki – to bajeczny niemal widok. W drodze do domu mamy zaplanowany obiad u jednej z Polek. Czeka na nas i gości bardzo radośnie.
 
06 maj, wtorek - zwiedzanie miasta. Pan Romek zabiera nas z ks. Prowincjałem na zwiedzanie miasta. Katedra, centrum miasta, Glenelg. Widoki niesamowite. Cudowna plaża w Glenelg. Masa turystów. Wspaniałe kawiarenki. Potem widok z góry na miasto.Obiad w górach u Państwa Kołodziej. Wieczorem spotkanie z Polakami. Na podwórku BBQ. Ks. Proboszcz zaprosił wszystkich. Panie przewiozły ciasto i sałatki. Panowie napiekli mnóstwo mięsa. „bal” trwał do późna. Było bardzo miło. Były śpiewy, tańce i miłe opowieści. Takie małe pożegnanie.
 
07 maj, środa - poranna Msza św. , wspólne śniadanie. Ks. Budziłowicz odwozi nas na lotnisko, lecimy do Melbeurne. Kolejny etap podróży. Wita na na lotnisku ks. Tomasz Zaremba. Jedziemy do naszego domu. Bardzo zgrabny dom. Całkiem niezłe mieszkanie dla duszpasterza. Ks. Tomasz podejmuje nas wspaniałym obiadem – sam go przygotował. Na godz. 17,oo jedziemy do kościoła na Ardeer. Najpierw Nowenna, jak przystało na środę. Rozpoczynamy mszę św. dziękczynną. Jest spora grupa wiernych. Na początku przywitanie. Życzliwe przemówienie i kwiaty. Po Mszy św. jedziemy na spotkanie , obiad w Domu Polskim. Miłe rozmowy, przemówienia. Okazja do okazania i wyrażenia swojej życzliwości. Potem braterskie spotkanie u ks. Tomasza na plebani.
 
08 maj, czwartek - ranna Msza św. w kaplicy domowej. Po śniadaniu przyjeżdża po nas Ks. Kazimierz Bojda. Jedziemy do centrum miasta, odwiedzamy katedrę. Dopiero wieczorem dojeżdżamy do Keysborough. Tu pracuje z Ks. Bojdą jeszcza ks. H. Zasiura i ks. Ignacy Smaga. Oglądamy Ich pogodne oblicza.
 
09 maj, piątek - poranna Msza św. w kaplicy domowej. Wspólne śniadanie. Wizja lokalna całego terenu będącego własnością Towarzystwa. Teren ten zakupił ks. Szura pierwszy gospodarz tej posiadłości-farmy. No ciekawa to sprawa. Teren jeszcze nie zamieszkały wokół. Skojarzenie jak ze Setrling Haights sprzed 20 paru laty. Wokół sporo wolnego terenu. Pojedyncze farmy. Pojedyncze domy. Jakby tu jeszcze życia nie było. Ale czuje się, że tu miasto się zbliża. To ciągle wielkie Melbourne. Trzeba znać tutejsze warunki i specyfikę tutejszych miast by coś z tej rzeczywistości zrozumieć. Widać w oczach Gospodarza- ks. Bojdy optymizm. Narazie jest kaplica przerobiona zapewne ze stodoły czy czegoś podobnego. Jest też plebania- domek parterowy, w jednej części jest kaplica, kuchnia, refektarz, kilka pokoi gościnnych i mieszkanie proboszcza. W przedłużeniu dobudowane są dwa mieszkania dwu pokojowe z łazienkami – tam mieszka ks. Ignacy i ks. Henryk. Czuje się jednak atmosferę wielkiego wyczekiwania. Po południu odwiedzamy ks. T. Ziółkowskiego na parafii australijskiej, gdzie on jest proboszczem. Taka typowa parafia z nowym kościołem, plebanią, szkoła parafialną. Wieczorem udajemy się do konwentu oo. Jezuitów na towarzyskie spotkanie. Bardzo miła atmosfera. Podejmuje nas superior domu – o. Ożóg, dawny prowincjał jezuitów. Nie spotykamy się z Rektorem Misji – o. Wiesławem Słowikiem. Jest obecnie w Polsce. Wieczorem wracamy do domu.
 
10 maj, sobota - Jedziemy rano do Geelong. Nie ma tam wprawdzie gospodarza ks. Migacza (jest w Kraju) ale oglądamy plebanię, kościół gdzie spotykają się na Mszy św. Polacy. Jedziemy nad wodę. Ks. Kazimierz zaprasza mnie z ks. Prowincjałem na lunch. To francuska restauracja. Ks. Kazimierz zamawia owoce morza – taki porządny talerz tych cudów natury. Trzeba powiedzieć że była to niezła degustacja . Dalsze zwiedzanie okolicy i miasta. Była też wyprawa do lasu, gdzie żyją sobie małe kolorowe papugi. Gdy się ich karmi siadają na człowieku. Zajadają z ręki i bardzo się cieszą. Odwiedzamy ośrodek xx.Jezuitów –w Essendon. No trzeba powiedzieć ładny ośrodek. Kościół taki australijski, sala, szkoła. Wszystko tu jest. Akuratnie odbywają się zajęcia w szkole sobotniej. Pod wieczór udaję się na kolację do Państwa Brączkowskich- on, gospodarz domu jest z pochodzenia mieszkańcem Płot. Jeszcze inni dwoje byłych mieszkańców Płot przyjeżdża na tę kolację. Jestem tam z Ks. Ignacym.
 
11 maj, niedziela – piękny dzień od rana. O godz. 7,15 wyjeżdżamy z ks. Bojdą na Mszę św. do Ringwood. O godz. 8,oo rozpoczyna się Msza św. – spora grupa rodaków jest w kościele. Na początku powitanie wypowiedziane przez ks. Bojdę i przez delegacje tutejszej wspólnoty. Homilie wygłaszam z akcentem Jubileuszu 25 lecia Prowincji. Po Mszy św. wracamy do Keysborough. Jemy smaczne śniadanie. O godz. 10,3o msza św. na miejscu w kaplicy. No oczywiście ludzi masa. Stoją wokół tej kaplicy na zewnątrz. Jest bardzo miła atmosfera. Jest powitanie gościa. Delegacja wiernych wita mnie słowem i kwiatami. Wygłaszam kazanie w którym również staram się ukazać konieczność dziękczynienia Bogu jakie zanosimy my chrystusowcy za możliwość realizowania tak wzniosłej misji służby Polakom na Obczyźnie jak i dziękczynienia Polonii za kapłanów, których przed laty Bóg posłał za nimi tu do dalekiej Australii. W oczach zebranych widać ogromną życzliwość. Widać też wielkie pragnienie nowej świątyni. W tej intencji modlimy się podczas Eucharystii. Po Msz św. przewidziane przyjęcie na zewnątrz BBQ. Niestety my wyjeżdżamy na Mszę św. do Dandenong. Tam czeka nas cały kościół Polaków. Znów słowa powitania, kwiaty, życzliwość. Całkiem spora ilość ludzi, pewno w tym dniu najwięcej ok. 400 osób. Także tu pojawia się w homilii nuta dziękczynienia za lata służby chrystusowców dla Polaków w Australii i Nowej Zelandii. Po Mszy św. wracamy do Keysborough na końcówkę BBQ. Chwila relaksu po obiedzie. Na godz. 17,oo jedziemy na akademię w Domu Polskim. Tu udzielam długiego wywiadu dla miejscowego radia polonijnego. Po akademii jedziemy z ks. prowincjałem i z ks. Bojdą do PP. Piotrowskich na kolację. Tu dowiaduję się, że właśnie jutro jest ważny dzień. Mam zapaść w Urzędzie Miejskim ostateczna decyzja o zgodzie na budowe kościoła w Keysborough. Żartuje przy kolacji, że skoro była dziś tak żarliwa modlitwa podczas Eucharystii – to pewno będzie pozytywny werdykt. Po kolacji udajemy się w drogę do Ks. Tomasz Zaremby – do St.Albans. Oczywiście Ks. Tomasz na nas czeka i tu się żegnamy z Ks. Bojdą, który wraca do siebie. My tu nocujemy z ks. Powincjałem.
 
12 maj, poniedziałek - rano po śniadaniu odlatujemy. Ks. Tomasz nas odwozi na lotnisko. Wylatujemy po godz. 9. Na lotnisku w Brisbane czeka na nas Ks. St. Wrona z siostrą Moniką, która za dwie godziny wylatuje do Polski na urlop. Jedziemy na plebanie. Cudownie położony kościół i plebania. Niesamowicie sympatyczne miejsce. Na wysokim wzniesieniu , w centrum miasta. Pod domem niesamowita papuga KOKI. Ona kaszle lepiej niż najbardziej zachrypnięty człowiek. Po południu wybieramy się na zwiedzanie miasta. Niezwykle sympatyczny spacer. Wiele pięknych budynków, hoteli w centrum miasta. Obiad w szkole polskiej – przygotowała s. Bernadetta. Wieczorem braterskie spotkanie z Ks. Wrona i ks. Plutą.
 
13 maj, wtorek - wyruszamy rano do ks. Pajdaka – słynne Gold Coast. Rzeczywiście cudowne położenie. Niesamowite plaże, domy. Widać bogactwo tu mieszkających ludzi. Ks. Pajdak mieszka w apartamencie 202. Ma duży pokój dla gości z łazienką. Ma pokój telewizyjny wraz z zainstalowana kuchenką i sypialnię z łazienką. Całkiem sympatyczne mieszkanie nad samym oceanem. Do plaży jest 30 metrów. Jedziemy na obiad do clubu golfowego wraz z jednymi Polakami ze Szczecina. Wspaniała wyprawa, piękne widoki. Miłe towarzystwo. Wracamy po południu. Idziemy z ks. prowincjałem na dłuższy spacer plażami Gold Coast. Na kolacje jedziemy do Szczecinian. Miłe spotkanie. Wieczorem wracamy z Ks. Prowincjałem do Brisbane na nocleg.
 
14 maj, środa cały dzień mamy na zwiedzanie miasta. Idziemy do katedry, niesamowicie ogołoconej-organy nad ołtarzem-szok mały. Potem małe zakupy. Obiad wspólny – pojechaliśmy do restauracji. Wszyscy księża i s. Bernadetta. Wieczorem ostatni spacer po centrum z ks. Wrona i ks.Prowincjałem. Ostatni nocleg w Australii.
 
15 maja, czwartek - poranna Msza św. , śniadanie. Wspólna kawa. Małe pakowanie. Ostatnie rozmowy. Ostatni obiad na ziemi australijskiej i wreszcie wyjazd na lotnisko. Tu ostatnie rozmowy, dzielenie się wrażeniami. Ostatnie zdjęcia na lotnisku o godz. 15 żegnamy się, ja idę do odprawy celnej i paszportowej. Teraz przed oczyma perspektywa podróży do Europy i Polski. Całkiem dobry lot do Kuala Lumpur, 7,5 godziny. Tam mały postój – 1 godzinę. I wreszcie lot do Londynu – 12,5 godziny. Ścisk jak licho. Żadnych wolnych miejsc. Podróż jak w średnim autobusie. No ale czego człowiek nie wytrzyma jak trzeba, czy musi. Rano następnego dnia lądujemy w Londynie z małym opóźnieniem ale wystarczającym by mi uciekł samolot do W-wy. Muszę przebukować bilet na 2 godz. Później. Tym sposobem o godz. 14,oo w sobotę 16 maja ląduję w Warszawie.
 
utworzono : 2003-05-31
Wszystkich rekordów: