Kronika Prowincji

Kronika Prowincji 21 czerwca 2009 wyświetleń: 1393

Polonia Sydneyska - naszej Wandzie (Sydney)

Pod takim właśnie hasłem upłynęła niedziela, 21 czerwca – dwa dni przed kalendarzowymi imieninami Wandy Wiłkomirskiej.

 Uroczystość rozpoczęła się w kościele św. Wincentego w Ashfield. Ks. Artur celebrował w intencji Solenizantki Mszę św. w podziękowaniu za ogrom łask którymi, jak twierdzi sama p. Wanda,  Pan Bóg ją nieustannie obdarza przez całe 80 lat jej życia.  Wypełniony wiernymi Kościół, głęboka w swojej treści homilia ks. Artura, doskonała muzyka p. Jurka Ścisłowskiego i śpiew w wykonaniu p. Józefiny Sameckiej, stanowiły dodatkową oprawę samej Ofiary Mszy św. Wychodząc ze świątyni, pani Wanda z trudem hamowała wzruszenie – a przecież przeżycia jeszcze się nie skończyły.
W Klubie Polskim w Ashfield na scenie udekorowanej motywem muzycznym (dzieło p. Krzysztofa Gawła) wystąpiło dwu utalentowanych młodych muzyków. Jeden z nich, skrzypek – Adam Wąsiel, to uczeń Pani Wandy. Drugi, pianista – Grzegorz Kinda, to doktorant z Sydnejskiego Konserwatorium. Wykonali oni obydwaj mini – koncert dla swojej Pani Profesor oraz jej imieninowych gości. Potem były przemówienia, życzenia, kwiaty, wspólnie odśpiewane ‘Sto lat’ oraz imieninowy poczęstunek. Niespodzianką dla Pani Wandy był niezwykły prezent – portret, który namalował  p. Witek Skonieczny. Artysta-malarz wyjaśnił, że i on, podobnie jak Pani Wiłkomirska pochodzi z Kalisza. Kiedy dowiedział się o planowanych imieninach Pani Wandy, postanowł wykonać jej portret, który z  prawdziwą satysfakcją ofiarował swojej sławnej krajance.
Kolejnym przeżyciem zarówno dla Solenizantki, jak i dla zgromadzonych gości  było obejrzenie filmu dokumentalnego z życia Wandy Wiłkomirskiej. Film, zatytułowany ‘Ja wam to zagram’ pokazuje migawki z życia sławnej Polki, jednej z największych skrzypaczek ubiegłego stulecia. Tej, która przez ponad pół wieku rozsławiała muzykę polskich kompozytorów na świecie a obecnie otacza opieką każdego młodego polskiego muzyka, którego losy skierowały do Australii, w szczególności do Sydney. Kiedy na ekranie ukazała się nasza dzisiejsza Wanda Wiłkomirska, co zwiastowało zakończenie filmu – widzowie nagrodzili główną bohaterkę serdecznymi brawami.  Pomimo, że oficjalna część uroczystości się zakończyła, nikomu nie było spieszno się rozejść. Robiono pamiątkowe zdjęcia z Solenizantką oraz przy pięknym, realistycznym jej portrecie; rozmawiano, wymieniano adresy i telefony. Najbardziej wytrwali goście zebrali się jeszcze w restauracji ‘Nadwiślańskiej’, aby wspólnie zjeść kolację. Oprócz Solenizantki był też i pianista, p.Grzegorz Kinda, fotograf, p. Tomek Koprowski, organizatorzy tego przyjęcia – p. Bronek i Marianna Łackowie. A co najważniejsze i najcenniejsze, do końca wytrwał ks. Artur. Pani Wiłkomirska z wielkim szacunkiem wspomina księdza, który poświęcił całe niedzielne popołudnie na uświetnienie jej imienin. Jest pod wielkim wrażeniem mądrości i rozwagi młodego, polskiego kapłana, który wiekowo mógłby z powodzeniem być jej wnukiem. Pani Wanda obiecała sobie kontynuować znajomość zawartą z Księdzem Arturem, od którego, jak twierdzi, każdy może się dużo nauczyć. [MŁ]
 

utworzono : 2009-06-21
cofnij drukuj do góry
Wszystkich rekordów: