Zakończenie

Zakończenie 31 grudnia 2009 wyświetleń: 9529

Zakończenie

Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej zaistniało z natchnienia papieża Piusa XI, który osobiście polecił kardynałowi Augustowi Hlondowi Prymasowi Polski założenie nowego zgromadzenia zakonnego do pracy duszpasterskiej wśród polskich emigrantów.

Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku wspólną troską episkopatu Polski i władz państwowych stało się zapewnienie wszechstronnej opieki, w tym i duszpasterskiej, Polakom mieszkającym poza Krajem. Ze strony kościelnej, po kilku próbach rozwiązania tego problemu, które skończyły się niepomyślnie, zdecydowano się na założenie specjalnego zakonu. W rok po rozmowach z papieżem Piusem XI, w dniu 12 maja 1931 roku prymas Hlond skierował w tej sprawie pismo do watykańskiej Kongregacji dla Spraw Zakonnych. Po otrzymaniu zezwolenia przystąpił do organizacji dzieła. Na wykonawcę powołał ks. Ignacego Posadzego, kapłana archidiecezji poznańsko-gnieźnieńskiej, człowieka dobrze zorientowanego w problemach polskiej emigracji. Z pomocą w tworzeniu zrębów nowego zgromadzenia pospieszyła hr. Aniela Potulicka ofiarując na jego siedzibę swój pałac wraz z 25 hektarowym parkiem w Potulicach koło Nakła. 22 sierpnia 1932 roku ks. Ignacy Posadzy otrzymał od kard. Hlonda błogosławieństwo na rozpoczęcie swojego życiowego dzieła, a nazajutrz wraz z trzema kandydatami na braci zakonnych wyjechał do Potulic. 1 września 1932 roku 37 kandydatów rozpoczęło rekolekcje.
Nazwę nowemu zgromadzeniu nadał osobiście papież Pius XI: “Societas Christi pro Emigrantibus” (Towarzystwo Chrystusowe dla Wychodźców). Ustawy, krótkie i zwięzłe napisał chrystusowcom Kardynał Założyciel. Zasadniczym zewnętrznym zadaniem Towarzystwa według myśli Założyciela jest “apostolstwo na rzecz rodaków poza granicami państwa, a więc przede wszystkim działalność duszpasterska i religijna wśród nich a w miarę potrzeby i możności, także społeczna i kulturalna opieka nad nimi”. Na podejmowanie innych zadań zgodę musi wyrazić Papież.
Dodatkowym powołaniem Towarzystwa, według ustaw napisanych przez Założyciela, jest szerzenie znajomości Mszy Świętej. Zgodnie z tym od marca 1936 roku rozpoczęło zgromadzenie wydawanie miesięcznika biblijno-liturgicznego pt. “Msza Święta”. Kiedy zaś zamknięto w Lublinie Instytut Misyjny, papież Pius XI powierzył Towarzystwu misję przygotowania duszpasterzy obrządku łacińskiego dla Rosji.
Informacje o powstaniu nowego zgromadzenia rozchodziły się szybko po kraju. Dbał o to sam Prymas. W prasie ukazywały się notatki, odezwy i wywiady. Czas kryzysu gospodarczego, po ludzku patrząc, stawiał znaki zapytania o materialne przetrwanie tego dzieła, ale Prymas Hlond był optymistą. W Potulicach bywało chłodno i głodno, ale dzięki tym doświadczeniom młoda społeczność pierwszych chrystusowców jeszcze bardziej okrzepła w swoim powołaniu i poczuciu wspólnoty. Kardynał Hlond cały czas trzymał rękę na pulsie i służył swoją radą księdzu Posadzemu. Często, zwłaszcza w pierwszych latach, bywał w Potulicach, odwiedzał je w towarzystwie hierarchów kościelnych i dostojników państwowych. Tą drogą chciał zapoznać szerokie kręgi społeczeństwa z rodzącym się zgromadzeniem.
Pierwszy rocznik chrystusowców otrzymał święcenia kapłańskie w czerwcu 1939 roku. Wybuch drugiej wojny światowej, okupacja, rządy komunistyczne w Polsce w sposób zasadniczy skorygowały istniejące wcześniej plany włączenia się młodego zgromadzenia w życie Kościoła.
Podczas wojny chrystusowcy podjęli prace wypływające z ich posłannictwa i celu zgromadzenia. Byli pionierami duszpasterstwa w obozach przejściowych dla wywożonych na roboty w głąb Rzeszy. Sami również dobrowolnie wyjeżdżali na roboty do Niemiec, aby być pośród rodaków, służyć im w miarę możliwości posługą kapłańską i otaczać duchową opieką.
W pierwszych latach powojennych, kiedy wyjazdy za granicę były niemożliwe, księża i bracia z Towarzystwa Chrystusowego wędrowali na zdewastowane Ziemie Zachodnie, nad Odrę, Nysę i Bałtyk. Szli w dymiące jeszcze zgliszcza za pierwszymi osadnikami, też przecież wychodźcami. To kapłan Towarzystwa ks. Florian Berlik odprawił 4 maja 1945 roku pierwszą Mszę św. w Szczecinie, choć przyszłość tego miasta nie była jeszcze określona, a III Rzesza jeszcze nie podpisała aktu kapitulacji. Pracę polonijną podjęli natomiast ci księża i bracia, których zawierucha wojenna rzuciła poza granice kraju. Zgromadzenie otwarło także dom nowicjacki we Francji, gdzie początki formacji zakonnej zdobywali młodzi, którzy sami będąc emigrantami służyć chcieli jako kapłani polskiemu wychodźcy.
Od października 1956 roku Towarzystwo uzyskało lepsze możliwości wędrowania po świecie (nb. uzyskanie paszportu nigdy nie było w PRL-u sprawą prostą i zawsze procedura ciągnęła się miesiącami, nie zawsze z dobrym skutkiem). Wówczas wyjeżdżają pierwsi po wojnie chrystusowcy do pracy wśród Polaków za granicą. Obecnie pracują w dwudziestu krajach świata.
W Australii i Nowej Zelandii, czyli w Prowincji Świętej Rodziny, pracuje obecnie 27 kapłanów Towarzystwa Chrystusowego. Ogółem jednak, w ciągu 40 lat, przewinęło się ich przez te kraje pięćdziesięciu jeden. Jedenastu z nich przebywa obecnie w innych prowincjach zgromadzenia, dwóch jest w Polsce, pięciu zostało księżmi diecezjalnymi, trzech odeszło do stanu świeckiego, a trzech powołał Pan Bóg do wieczności. Jeden kapłan w Polsce aktualnie przygotowuje się do wyjazdu na Antypody. W Wyższym Seminarium Duchownym Towarzystwa studiuje kleryk pochodzący z Melbourne.
Chrystusowcy w Australii pracują w 17 ośrodkach duszpasterstwa polonijnego. Prowadzą dwie australijskie parafie terytorialne, a na innych dwóch są wikariuszami. Prowincja ?więtej Rodziny od 31 lat wydaje miesięcznik religijno-społeczny pt. “Przegląd Katolicki”. Na terenie objętym duszpasterstwem księży chrystusowców w Australii i Nowej Zelandii mieszka blisko 40 tys. Polaków, a w każdą niedzielę odprawianych jest 50 Mszy św. w języku polskim.
Kiedy po zakończeniu II wojny światowej do Australii i Nowej Zelandii przybyli pierwsi, nie tylko polscy, wychodźcy, obliczano, że wystarczy 10 lat a wszyscy emigranci zasymilują się w lokalnym społeczeństwie. Taka była zresztą wewnętrzna polityka rządu i tak było ustawione duszpasterstwo w Kościele australijskim. Minęło już ponad pół wieku od pierwszej powojennej fali emigracyjnej do Australii, a Polacy w zdecydowanej masie pozostali Polakami, Włosi Włochami, Maltańczycy też nie zatracili swoje tożsamości, podobnie i inne nacje. Każda z nich wniosła swoje bogactwo w życie społeczności mieszkającej w Australii. Integracja okazała się możliwa bez asymilacji.
Trwa proces formowania się tożsamości Kościoła australijskiego. Proces ten zresztą nigdy nie osiągnie swojego końca, ponieważ każde zjawisko społeczne, kulturowe i religijne ma w sobie dynamikę, która chroni przed stagnacją, zatrzymaniem się w miejscu. Kościół katolicki w Australii stał się współcześnie najliczniejszą denominacją chrześcijańską, w której mieszczą się katolicy z Włoch, Irlandii ochrzczonej w III wieku, jak i młodzi katolicy z Wietnamu czy wysp Pacyfiku. Jest w tym Ko?ciele wielki problem braku powołań kapłańskich i zakonnych. Duszpasterze przybywający ze swoich krajów do emigrantów w jakiś sposób uzupełniają ten brak, ale nawet ich bezpośrednie zaangażowanie w duszpasterstwo parafialne całego tego problemu nie rozwiąże.
Powołaniem chrystusowa jest praca wśród Polonii i jest to zasadniczy cel obecności Towarzystwa Chrystusowego w Australii i Nowej Zelandii. Będzie ono tutaj tak długo, jak długo będą tu Polacy. Jacy oni będą za lat ileś tam, to już osobny problem. W planach zgromadzenia na czas dzisiejszy jest między innymi budowa kościoła Miłosierdzia Bożego w Keysborough. Wierzymy, że taka jest też wola Boża, a potwierdzeniem tego przekonania jest entuzjazm rodaków do tej sprawy we Wschodnich Dzielnicach Melbourne. Niech ten projekt będzie w jakiejś mierze obrazem perspektyw obecności Polaków i Towarzystwa Chrystusowego w Australii i Nowej Zelandii.
Całe nasze dzieło lat czterdziestu składamy w miłosierne dłonie Chrystusa Króla, który doświadczył losu uchodźcy i Jego Matki, Królowej Polonii Zagranicznej.
W swoich modlitwach i sercach głęboko chowamy pamięć o tych wszystkich Rodakach, którzy przez 40 lat naszej obecności byli z nami i wraz z nami dawali świadectwo żywego Kościoła.
Nasza Kronika z założenia miała zarejestrować 40 lat Towarzystwa Chrystusowego. Byłoby jednak niewdzięcznością nie wspomnieć wszystkich kapłanów diecezjalnych, kapłanów, braci i siostry wielu zgromadzeń zakonnych, którzy jeszcze przed nami byli z Polakami tutaj. Oni zasiali pierwsze ziarno i otworzyli nam swoje serca. Przyjęli nas nie tylko w gościnę, ale więcej, bo uczynili domownikami i pomogli stać się członkami jednej rodziny Dzieci Bożych z polskiej ziemi pod niebem Australii i Nowej Zelandii. Bóg zapłać!

 

ost. aktualizacja: 2009-12-31
cofnij drukuj do góry