ks. Marian Kołodziej TChr

ks. Marian Kołodziej TChr 19 grudnia 2009 wyświetleń: 10439 ks. Stanisław Lipski SChr

ks. Marian Kołodziej (13.07.1939 – 9.02.1972)

9 lutego zginął w wypadku samochodowym ks. Marian Kołodziej. Spieszył na powitanie Przełożonego Generalnego do Sydney. Nabożeństwa żałobne odprawiono pod przewodnictwem Księdza Generała w Morwell i w Sydney. śp. ks. Marian spoczął na cmentarzu Pine Grove koło Marayong. (fot nr 45) Wspominając tragicznie zmarłego kapłana o. J. Janus TJ napisał w Przeglądzie Katolickim: “Szczytowym osiągnięciem, które mu sprawiło najwięcej radości, była intronizacja obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej w nowym kościele w Morwell. Zgromadził przy tym całą Polonię gippslandzką, księży polskich i australijskich, zapewnił sobie udział miejscowego biskupa... Chętnie w rozmowach i marzeniach do tych chwil powracał. Do tego obrazu wrócił i po śmierci. Tu bowiem przywieziono jego ciało na ostatnią uroczystość w Gippsland, tu zgromadziły się znów tłumy z biskupem Foxem i całym duchowieństwem polskim i australijskim, by przy tym obrazie pożegnać go już na zawsze... Z Morwell przewieziono ciało Zmarłego do Sydney na uroczystości pogrzebowe w polskim kościele maryjnym w Marayong. Trumnę złożono do grobu tuż obok śp. ks. Eysmontta, nestora polskich duszpasterzy. Obok najstarszego – spoczął jeden z najmłodszych... Nikt się tego nie spodziewał. Ks. Marian Kołodziej jechał na spotkanie Generała swego zakonu do Sydney. Uległ wypadkowi samochodowemu w miejscowości Wodonga, koło Albury, na granicy Wiktorii, ponosząc śmierć na miejscu. Było to 9 lutego o godz. 3.30 nad ranem. Spoczął na wieki 16 lutego 1972 na Pine Grove Lawn Cemetery w 32 roku życia i czwartym kapłaństwa”.

z Kroniki 40-lecia

ks. Marian ks. Marian

Ks. Marian Kołodziej T.Chr. urodził się 13 lipca 1939 roku w Witanowie, pow. Lubartów, woj. Lubelskie, z ojca Józefa Kołodzieja i matki, Marii z Kurów. Był najstarszym z czworga rodzeństwa; dwie siostry i jeden brat. Niełatwe miał dzieciństwo. Wojna wybuchła gdy miał zaledwie 6 tygodni, i szalała na Lubelszczyźnie z niebywałą zaciekłością. Po ustaniu działań wojennych zapisano go do szkoły, którą ukończył w Wysokim k. Krasnegostawu. Po maturze licealnej został powołany do wojska w r. 1957. Tu dojrzewa w nim ostatecznie powołanie kapłańskie i zakonne. Toteż po ukończeniu służby wojskowej odrzuca wielkodusznie wszystkie obietnice i namowy na dalsze studia i wstępuje do Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej, by się poświęcić pracy nad 10-milionową rzeszą uchodźczą. W roku 1959 wstępuje do nowicjatu w Ziębicach, po czym odbywa studia filozoficzne i teologiczne w Poznaniu.

Święcenia kapłańskie przyjmuje z rąk ks. Arcybiskupa Antoniego Baraniaka w dniu 8 czerwca 1968, w wigilię Zesłania Ducha Świętego. Po krótkiej pracy duszpasterskiej – dwa miesiące - na Pomorzu Zachodnim jest skierowany do Puszczykowa, by wziąć udział w specjalnym kursie na temat historii Wspólnot polonijnych w świecie. Zostaje wyznaczony do pracy w Australii, dokąd przybywa na statku „Galileo Galilei” 17 lipca 1969 roku. Pierwszą, a – jak się okazało – i ostatnią jego placówką w Australii jest Gippsland, w stanie Wiktoria, diecezja Sale. Ma do obsłużenia przeszło 400 rodzin rozrzuconych na przestrzeni większej niż niejedno województwo w Polsce.

W niedzielę 30 listopada 1969 ośrodki polskie w Gippsland witają go serdecznie jako swojego stałego duszpasterza. Od pierwszej chwili swą młodością, zapałem i bezpośredniością podbija serca swych Rodaków. Wizytuje wszystkie rodziny polskie zapoznając się z miejscowymi problemami. Prawie co niedzielę odprawia 3 Msze św., prowadzi kółka różańcowe, uczy nowej liturgii, prowadzi próby śpiewu, cały tydzień wieczorami odwiedza poszczególne skupiska. Nie szczędzi sił. Nigdy przed północą nie kładzie się spać. Chętnie głosi rekolekcje w innych ośrodkach. Zmęczenie nieraz daje mu się we znaki. Bojąc się, by nie zasnąć przy kierownicy, wozi ze sobą poduszkę by, kiedy już nie może opanować senności, przynajmniej na chwilę w aucie móc się przedrzemać...

Jakby tego jeszcze nie było dosyć podejmuje się kolportażu i wysyłki” Przeglądu Katolickiego”. Co miesiąc przyjeżdża do Melbourne, przewozi cały nakład do siebie i tam wraz z kilku ofiarnymi paniami pakuje wszystkie egzemplarze, adresuje i odwozi na pocztę...

Szczerze również interesuje się sprawą budowy kościoła w Essendon. Zbiera fundusze, sprzedaje bilety loteryjne, swoją grupę taneczną „Szarotka” przywozi do Melbourne, by mogła wystąpić na koncercie na budowę kościoła...

Ale niewątpliwie szczytowym osiągnięciem, które mu sprawiło najwięcej radości, była intronizacja obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w nowym kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Morwell (2 maja 1971). Zgromadził przy tym całą Polonię gippslandzką, księży polskich i australijskich, zapewnił sobie udział miejscowego biskupa, wydał broszury polskie i angielskie... Uroczystość udała się ponad wszelkie oczekiwania, budząc podziw wśród swoich i obcych.... Chętnie w rozmowach i marzeniach do tych chwil powracał. Do tego obrazu wrócił i po śmierci. Tu bowiem przywieziono jego ciało na ostatnią uroczystość w Gippsland, tu zgromadziły się znów tłumy z biskupem A. Foxem i całym duchowieństwem polskim i australijskim, by przy tym obrazie pożegnać go już na zawsze...

Była to naprawdę rzewna chwila, gdy cały kościół przystępował do komunii św. podczas mszy koncelebrowanej przez Przełożonego Generalnego Towarzystwa Chrystusowego ks. Wojciecha Kanię i wszystkich kolegów zmarłego. Ostatnim słowem pasterskim żegnał go biskup Arthur Fox, a imieniem polskich współbraci w kapłaństwie, do głębi wzruszony dziekan, ks. Prałat L. Jaroszka.

Z Morwell przewieziono ciało Zmarłego do Sydney na uroczystości pogrzebne w polskim kościele maryjnym w Marayong. Trumnę złożono do grobu tuż obok śp. Ks. Ejsymonta, nestora polskich duszpasterzy. Obok najstarszego – spoczął jeden z najmłodszych...

Nikt się tego nie spodziewał. Ks. Marian Kołodziej jechał na spotkanie z Przełożonym Generalnym ks. Wojciechem Kanią do Sydney. Uległ wypadkowi samochodowemu w miejscowości Wodonga, koło Albury, na granicy Wiktorii, ponosząc śmierć na miejscu. Było to 9 lutego o godz. 3.30 nad ranem. Spoczął na wieki 16 lutego 1972 na Pine Grove Lawn Cemetery w 32 roku życia i czwartym kapłaństwa.

Życiorys Ks. Mariana Kołodzieja na podstawie artukułu Ks. Józefa Janusa TJ w Przeglądzie Katolickim, marzec 1972 i osobistych wspomnień współbrata.

 

ost. aktualizacja: 2010-02-18
cofnij drukuj do góry